Bali jest magiczną wyspą, która ściąga ponad 3 miliony ludzi rocznie z całego świata. Możesz ją w takim samym stopniu pokochać jak też znienawidzić. Zależy w jaki sposób ją ujrzysz, czy masz wystarczająco czasu aby ją poznać i zobaczyć piękne zakątki. Omijając główne miasta i ruchliwe, zatłoczone ulice, zobaczysz widoki, które po prostu przyprawiają o zawrót głowy. Chcę pokazać Ci Bali moimi oczyma. Spędziłam tam wiele miesięcy, pozwoliło mi to poznać wyspę Bali od podszewki. Odnalazłam tam radość, szczęście i spokój ducha. Jest to niesamowicie mistyczne miejsce, przepełnione wiarą w bogów i czczeniem dosłownie wszystkiego. Począwszy od własnego zdrowia i rodziny poprzez uroczystości na cześć nowo zakupionego samochodu czy też kury, koguta czy choćby telefonu komórkowego.
Pierwszy raz po wylądowaniu na Bali jak większość turystów wsiadłam do taksówki i zmierzyłam w stronę najbliżej położonego miasteczka Kuta (bez 's’ 🙂 ). Czytając wcześniej wiele blogów turystycznych postanowiłam nie rezerwować hotelu tylko dostać sie do centrum a tam już miała na mnie czekać cała gama hotelików w różnych cenach, które bez problemu miałam wynająć. Okazało się to jednak nie tak piękne i łatwe jak pisano na stronach internetowych. Oczywiście do centrum dotarłam, taksówkarz zawiózł nas pod hotelik za który słono trzeba było zapłacić, zresztą jak za samą podróż taksówka. Na szczęście nie byłam sama , zostawiłam koleżance nasze torby i postanowiłam poszukać noclegu na własną rękę. Po dwóch godzinach okazało się, że wolnych noclegów tak łatwo nie znajdę, albo ceny za pokoje były kosmiczne. Brudne z dodatkowymi lokatorami – szczurkami. Po drodze poznałam kilku Polaków, którzy przyjechali kilka dni temu na wyspę i narzekali, rozczarowani cenami i brakiem raju, którego oczekiwali.
Czy moja podróż marzeń miała tak się skończyć? Czy ten raj, który oglądałam przez ostatnie miesiące w internecie nie istnieje? Nie mogłam w to uwierzyć…
Postanowiłam przepłacić za pierwszy nocleg, wyspać się i nie martwić o to czy przypadkiem w nocy nie zostaniemy okradzione a rano ruszyć w poszukiwaniu raju. Następnego dnia wstałyśmy, zjadłyśmy przepyszne śniadanko i ruszyłyśmy poznać miasteczko. Ukrop, ruch i zgiełk. Dosłownie walczyłyśmy o życie na uliczkach, aby nie rozjechały nas skutery i samochody. Pospiesznym krokiem kroczyłyśmy w stronę plaży. Plaża okazała się jednak zbyt przepełniona ludźmi. Wydawało się, że nic nie przekona nas aby zostać w tym miejscu ani dnia dłużej. Znalazłyśmy taksówkarza i ruszyłyśmy w podróż wokół wyspy, na własną rękę. Jechałyśmy z miasteczka do miasteczka aby po kilku godzinach dotrzeć na sam dół wyspy w okolicach znanego na cały świat spotu surfingowego Uluwatu.
[wp_ad_camp_1]
Miejsce te zostało naszą bazą. Cisza, spokój, piękne, dzikie plaże i świetny surfing. Zaprzyjaźniłyśmy się z kilkoma tubylcami i ruszyłyśmy w tygodniową podróż po wyspie. Wyspa posiada tysiące świątyń, warto wiedzieć, które odwiedzić a które pominąć, ponieważ nie różnią się niczym wyjątkowym od pozostałych. W miasteczku artystów Ubud, na targu można zrobić wyśmienite zakupy dosłownie za bezcen. Ubrania, przyprawy i lokalne wyroby. W miasteczku można odwiedzić wiele galerii sztuki, kupić obrazy lokalnych i międzynarodowych artystów, którzy w okolicznych wioskach schronili się, odnajdując swój azyl aby tworzyć sztukę. Piękne okolice, w szczególności pola ryżowe ściągają setki międzynarodowych artystów – pisarzy oraz malarzy, którzy zamieszkują dziewicze tereny wyspy Bali. Kolejnym celem naszej podróży był wulkan i przejażdżka na słoniu.
W miasteczku Lovina można usiąść na czarno-piaszczystej plaży i oglądać rodzinki delfinów przepływających nieopodal – widok po prostu bezcenny.
Po miesiącu pobytu na Bali okazało się, że można jednak znaleźć noclegi w pięknych miejscach, pałace z basenami i widokiem na ocean za przystępną cenę. Trzeba jednak wiedzieć gdzie wjechać i w które drzwi zapukać. Niestety wiele z tych miejsc nie jest reklamowanych na stronach internetowych i schowane są za wysokimi murami i ogrodami. Bali to nie tylko zaludniona Kuta, ale dziesiątki małych mieścinek z przepięknymi plażami oferujące przepyszne jedzenie, relaksujące masaże, spa oraz pola golfowe. A przede wszystkim fale. Fale, których nie zabraknie tutaj przez cały rok.
Wskazówki:
- Jeśli przylatujesz na tydzień lub dwa, zorganizuj wcześniej swój pobyt, poczytaj o wyspie Bali, spisz miejsca, które chcesz zwiedzić, dwa tygodnie zleci tak szybko, że bez dobrego planu może okazać się, że oprócz drzwi swojego pokoju i pobliskiej plaży – nie zobaczysz nic.
- Aby nie przepłacać znajdź hotel, który zapewni Ci odbiór z lotniska, po dwóch nocach zawsze możesz zmienić lokum i poszukać czegoś nowego, lecz trzeba liczyć się z tym, że zajmuje to sporo czasu.
- Pieniądze wymieniamy na miejscu, poszukaj kantoru z najlepszym kursem, uważaj na dodatkowe opłaty.
- Nie wymieniamy pieniędzy na lotnisku, jeżeli potrzebujesz zapłacić za taksówkę możesz wyciągnąć pieniądze z bankomatu po przystępnym kursie.
- Na miejscu przydadzą się środki na komary, sporo tych małych szkodników atakuje wieczorami.
- Jeśli chcesz zwiedzić wyspę a nie posiadasz zbyt dużo czasu warto skorzystać z biura, które zabierze Cię w wybrane miejsca.
- Dysponujesz czasem – odkrywaj wyspę na własną rękę. Zapewne będziesz się delektować każdym nowo odkrytym miejscem.
Czego nie możesz NIE spróbować na BALI?
- surfing na jednych z najlepszych fal na świecie
- owoce – odkryjesz tu z pewnością takie, których nie dostaniesz w Europejskich sklepach np. mangis.
- owoce morza – dorodne o zniewalającym smaku, przygotowane na bazie kokosowych produktów
- spa oraz masaże
Na koniec kilka zdjęć z podróży po Bali:
Bali jest rzeczywiście bardzo atrakcyjnym miejscem do spędzenia wakacji ale jak miałabym wybierać drugi raz to zdecydowanie Gili Trawangan! Dużo taniej, dużo spokojniej i cudowna atmosfera. Wyspa położona zaledwie godzinkę rejsu z Bali! Polecam.