Tym razem na naszym celowniku pojawił się Narodowy Park Los Glaciares w prowincji Santa Cruz, leżącej z kolei w argentyńskiej części Patagonii. Powierzchnia niemal pięciu kilometrów kwadratowych pokryta lodem, śniegiem, wodą i… zimnem. Południowy Lądolód Patagoński leży, pływa i robi różne inne, ciekawe rzeczy w trzech Parkach Narodowych. My odwiedziliśmy część argentyńską, oglądając Perito Moreno, czyli najciekawszy z trzech lodowców w tym właśnie parku.
„Wycieczka” lekka, łatwa i przyjemna. Za ocean, w strony lodowcowe, bez specjalnych środków bezpieczeństwa – to się musi podobać. Punktem wypadowym jest El Calefate, tuż obok jeziora Argentino. Nic ciekawego – standardowa turystyczno-górska miejscowość, gdzie jest masa pamiątek i minimum chętnych na ich zakup. Przewodnicy mili, współpracujący z nawet najbardziej zdezorientowanymi turystami. Nasz turysta pomógł nam wejść do samego Parku, pożyczając nam drobne na bilety.
Godzina wędrówki, a przed oczami jawi się widok niemniej olśniewający, jak ten z ostatniego wpisu o Arizonie – pamiętacie jeszcze o czym było? Wracając do tematu, po godzinie marszu pierwsze miejsce widokowe, w sam raz na zdjęcia – Lodowiec Perito Moreno. Zobaczyć bryłę lodu szeroką na 4km, wysoką na jakieś 60m to uczucie porównywalne do atrakcji Bali. Podest widokowy nie spełnił naszych oczekiwań jeśli chodzi o bliskie starcie z lodowcem, stąd postanowiliśmy zorganizować kolejne Pesos na rejs łódką.
Będąc 50m od tego tworu natury w głowie roi się nieodparta wrażenie, jakoby kawał lodu miał spaść właśnie teraz, gdy przepływasz obok niego. Na szczęście nic złego się nie stało. Cały masyw porusza się 2m dziennie, co jest całkowicie niewiarygodne, a efekty dźwiękowe, jakie przy tym wydaje są po prostu oszałamiające. Niemal jak grzmoty w czasie burzy. Po rejsie wróciliśmy na podest widokowy, a wycieczka przemieściła się na wyższe poziomy, z których widać cały majestat lodowca.
Pozostała nam jeszcze godzina wolnego czasu, by obejść Perito Moreno z dowolnej strony, oczywiście w ramach podestów, co w zasadzie nie okazało się czasem wystarczającym. Dwa kursy wzdłuż i trzeba było wracać do hotelowej szarości. Na przyszłość wiemy także, że warto przemyśleć opcję trekkingu (tak, trekkingu!) z przewodnikiem. Nasze biuro przewidziało krótszą i dłuższą wędrówkę, jednak z uwagi braku odpowiedniego sprzętu przełożyliśmy to na kolejny raz.
Tak pracuje lodowiec – a Wy myśleliście, że on tak zwyczajnie stoi codziennie?
Na koniec pytanie, zgadnijcie, na którym miejscu jest Lodowiec Perito Moreno w klasyfikacji światowych rezerw wody pitnej? Pytanie proste, w sam raz na wieczór przy kawie i komputerze.