Jak każdy z nas dobrze wie, w Stanach Zjednoczonych, potocznie zwanych „Ameryką” wszystko jest większe. Auta są większe, pieniądze zarabia się większe, restauracji typu fast food jest więcej, a od tego to i niektórzy ludzie są więksi. Skoro wiemy już czego spodziewać się po USA, pomyślmy co warto odwiedzić. Dogodzenie najbardziej wybrednemu turyście może okazać się sporym wyzwaniem. Ale czy na pewno? Gwarantuję, że jest takie miejsce wśród 50 stanów, które zechce obejrzeć każdy.
Jakie to miejsce, zastanawiasz się drogi czytelniku? Otóż to Wielki Kanion – tak, zdradziłem to dość szybko. Zdradziłem, bo nie ma co ukrywać, że jest to miejsce nie do opisania słowami, gestami, a czasem brakuje nawet zdjęć. Wyobraźcie sobie koryto rzeki drążone przez 10 mln lat. Robi wrażenie? Musi robić. Ale to tak naprawdę nic, to tylko wiek, a na świecie jest przecież wiele starych rzeczy, które można zobaczyć.
Wielki Kanion tak naprawdę jest przełomem rzeki Kolorado w stanie Arizona, słynącej z pustynnych, suchych terenów. Liczby mówią same za siebie, bo przecież długość kanionu to, bagatela, 349 metrów! Gdyby to nie działało wystarczająco na wyobraźnię, czy któryś ze zmysłów, w najgłębszym miejscu głęboki jest on na ponad 2000 metrów. Czyli „raptem” 2 kilometry. Przypomnę, bo to naprawdę nie zdarza się często – jest głęboki na ponad 2 kilometry.
Tylko jak przekonać się, że te cyferki i numerki naprawdę urywają… szczękę? Jakiś błyskotliwy architekt musiał sobie o tym pomyśleć i tym sposobem (przynajmniej ja tak tłumaczę sobie ten proceder) powstał „Skywalk”, czyli „Niebiański deptak”. Jakieś cztery lata temu otwarty, do dziś cieszy się ogromną popularnością, pewnie dlatego, że to jedyne miejsce na świecie, z którego możecie zobaczyć co jest 1200 metrów pod Wami. Ten niecodzienny balkonik w kształcie podkowy pozwala turystom podziwiać widoki nawet 20 metrów od krawędzi zbocza. Swoją drogą, cała budowla pachnie „Gwiezdnymi Wojnami”, prawda? Jeszcze ten „Skywalk” w nazwie…
Biorąc pod uwagę ogół, jest to największy kanion jaki zna świat, a pewnie większego szybko się nie doczekamy. Głębszy co prawda istnieje i to niedaleko Stanów Zjednoczonych, bo w Peru, jednak nie pomimo większej głębokości nie umywa się on do zapierającego dech w piersiach krajobrazu jaki serwuje Wielki Kanion. Jadąc przez pustynie Arizony na własnej skórze poczujecie adrenalinę z nowoczesnych thrillerów, czy niezłych horrorów – dookoła piasek, raz na 30 kilometrów rozpadająca się stacja benzynowa, idealnie pasująca do hollywoodzkich superprodukcji. Nie wspominam nawet atmosfery z hitów wielkich ekranów pokroju „Rio Bravo” czy „Dobry, Zły i Brzydki”, które zna i lubi każdy z nas. – Kochanie, czy na tych klifach po prawej stronie nie czają się przypadkiem Indianie?
Dostać się do Wielkiego Kanionu najłatwiej z Las Vegas, mijając przy tym majestatyczną tamę Hoovera, rozciągającą się na niemal 400 metrów wzdłuż i wysoką na nieco ponad 200 metrów. Przejazd jej koroną pozostawia w pamięci niezatarty ślad, który wspomina się z ogromną przyjemnością. Jadąc z kolei przez pustynię w myślach pojawia się słynna sentencja „Każdy, kto twierdzi, że świat jest przepełniony ludźmi, nie był w Stanach”. Brakuje nawet gwizdu rodem z westernów, czy turlających się kłębów siana! Mimo tego, że pustynne tereny sprawiają wrażenie niekończących się, nadal macie ochotę by tam przebywać. Większość ludzi zamieszkujących wymienione tereny to rdzenni Amerykanie, którzy raczej zajmują się biznesem turystycznym, zakładając muzea, ośrodki wczasowe etc.
Na co należy uważać zwiedzając Wielki Kanion i oczywiście Arizonę? Przede wszystkim na krawędzie kanionu, gdyż brakuje jakichkolwiek barierek, przez co o zaginięcie w otchłani tegoż cudu natury nie jest w żadnym wypadku trudno. Stąd dzieciaki warto trzymać naprawdę blisko siebie i podziękować za podchodzenie do krawędzi osobom z lękiem wysokości. To może się źle skończyć, bo w końcu nie rozmawiamy o wysokości w rodzaju 100 metrów. Uważać także należy na mutantów z filmów „Wzgórza Mają Oczy”, bo kiedy przejeżdżacie obok przyczep kempingowych, czy wspomnianych opuszczonych stacji benzynowych narasta dziwne uczucie, że ktoś nas obserwuje… A jeśli nie są to wspominani bohaterowie, mogą to być Indianie, czający się na nadjeżdżający konwój ze złotem.
Pozostawiam Was z filmem, który w połączeniu z moim opisem w delikatnym stopniu oddaje to, co można przeżyć zwiedzając Wielki Kanion.