Każdy zna ten czerstwy kawał o tym, jak to pewien facet (dajmy mu na imię Andrzej), wrócił z wakacji rzekomo w Norwegii i zaczyna chwalić się pobytem w pracy. Jeden z kumpli głównego bohatera pyta więc, czy Andrzej widział słynne Fjordy, na co stereotypowy Polak odpowiada „Człowieku, Fjordy to mi z ręki jadły!”. Tego żartu mógłby użyć Karol Strasburger w jednym z odcinków Familiady, ale uznajmy, że jest to niezłe wprowadzenie do wpisu o Norwegii.
Bergen to idealne miejsce na ucieczkę od szarej, polskiej codzienności, która niejednokrotnie potrafi nas przytłoczyć. Na lotnisku żadnych, ale to żadnych kolejek, opóźnień, a nogi poprowadziły nas wprost do na wpół pustego autobusu, kierującego się do centrum miasta. Bergen to specyficznie, według niektórych uważane za studenckie miasto, więc w sam raz dla imprezowiczów. Można w łatwy sposób poznać studentów pod wpływem, zwiedzających puby, a nawet przebranych w togi, czy stroje marynarskie.
Może się początkowo wydawać, że nadbrzeżne, marynarskie wręcz miasto nie jest bogate w rozrywki dla osób młodych, żądnych wrażeń, ale realia są zgoła inne. Młodzi ludzie mówiący na przemian w norweskim i łamanym angielskim, śpiewający różnego rodzaju radiowe hity budzą uśmiech na twarzy każdego człowieka.
Kolejna zaskakująca sprawa to wyposażenie pokoi hotelowych w centrum miasta. Nadal trzymamy się stereotypu miejscowości kupieckiej, nadbrzeżnej, której daleko do odkrywania nowinek technicznych. Stereotypu, bowiem pokoje szczycą się wyposażeniem pokroju komputera ze stałym dostępem do Internetu, telewizorami LCD, etc.
Będąc w Bergen warto złapać pociąg do Myrdal, a następnie przesiąść się na kolej Flam, która jest niesamowitym, wiekowym pociągiem, przewożącym turystów przez stałą, 20km trasę wprost do malowniczego miasteczka Flam. Wiadomo już skąd nazwa kolei? Tak, tak – to było bardzo odkrywcze. Pociąg zalicza na swojej drodze jeden przystanek, nie zabierając dodatkowych turystów, a pozwalając już jadącym podziwiać wodospad Rjoandefossen, wysoki na jakieś 140 metrów. A więc jest co podziwiać – prawie jak lodowce w Patagonii.
Po dotarciu do Flam w oczy rzucają się słynne, norweskie Fjordy. Najbardziej imponujący to chyba Fjord Zielonego Szmaragdu, znajdujący się w pobliżu Gudvangen. Miasteczko znajduje się ledwie dwie godziny drogi od Flam, więc można stwierdzić, że od Bergen wszędzie blisko. Port Vagen w Bergen to miejsce na popołudniowy obiad, serwowany z osobliwą muzyką graną głównie na żywo. Od gitar przez harmonijki aż do fortepianów, przy których dźwiękach można spożyć najróżniejsze morskie frykasy.
Co warto zapamiętać z Bergen? Świeże, wręcz prześwieże powietrze (to atut!), niezwykle smaczne owoce morza, a także spokój, odpoczynek od codzienności, nawet pomimo wszechobecnych studentów.
Kawał tak czerstwy, że aż śmieszny, familiada 100% 😀
Stylowo! Familiada jak się patrzy 🙂
Ja właśnie wróciełem ze Stavager – Lysefjord jako gł. atrakcja. Robi wrażenie szczególnie Pulpit Rock. W 2010 byłem równiez w Bergen i okolicach i wszystkie fjordy są niesamowite!!
Norway rulez!