Polska zima zawodzi po całości. Pewnie masa czytelników przeklina mnie teraz w myślach, skoro pogoda w większości miejsc naszego kraju jest bardzo… przystępna. Ja mówię o zimie, o której marzą narciarze. O zimie, która spędza sen z powiek snowboardzistom. O zimie, której nie ma w Polsce, ale dzięki nam znajdziecie dobre alternatywy i dowiecie się gdzie można dobrze pojeździć.
Whistler, Kanada
Nie bez przyczyny w 2010 roku Vancouver gościło zimowe Igrzyska Olimpijskie. Malownicze, górskie tereny pełne tras narciarskich, od biegowych po zjazdowe, które urzekały nie tylko kibiców zjeżdżających z całego świata, ale i samych sportowców. Raptem 125 km od Vancouver mieści się inne, doskonale znane amatorom białego szaleństwa, kanadyjskie miasto. Whistler. Tę nazwę warto zapamiętać, bo gdy rozmowa toczona jest na temat najpopularniejszych baz narciarskich na świecie, zawsze przewija się Whistler. Zacznijmy od tego, że całe miasto jest ogromnym kompleksem turystycznym, przez który w ciągu roku przewija się nawet milion odwiedzających. Spływy kajakowe, bungee, wspinaczka wysokogórska, wakeboarding, zjazdy linowe z ogromnych wysokości i… stoki narciarskie.
[wp_ad_camp_1]
Samo miasto oczywiście także gościło Olimpijczyków w 2010 roku, a także Paraolimpijczyków w tym samym roku. Mieszkańcy szczycą się dwoma szczytami – górą Whistler oraz Blackcomb. Obydwie góry, które swojego czasu konkurowały ze sobą o każdego kolejnego turystę, teraz żyją we względnej harmonii, eksploatując wzajemnie swoje atuty. O potencjale miejscowości doskonale świadczą pochlebne opinie obozów sportowych, które zjawiły się w Whistler w 2010 roku przy okazji igrzysk. Co najważniejsze, można tutaj znaleźć zjazdy dla początkujących, ale i dla najbardziej zaawansowanych, więc rozrywka światowego poziomu czeka każdego.
Zermatt, Szwajcaria
Gigant znany na cały świat – Matterhorn – szósty pod względem wysokości szczyt Alp Szwajcarskich, u którego stóp beztrosko żyje miasto Zermatt. Co istotne? Do miejscowości nie można wjechać samochodem! Klimatu typowego, górskiego miasteczka dodaje wjazd saniami ciągniętymi przez konie, bądź kolejką wąskotorową, która też ma swoje uroki. Może i wymagające finansowo przedsięwzięcie, bo opłaty hotelowe sięgają nawet 250$ za dobę, ale w 200% warto. – Stoków ci u nas dostatek! – mogą spokojnie mówić mieszkańcy Zermatt, bo miasto zapewnia przejazdy dla zaawansowanych narciarzy i snowboarderów, ale i płaskie górki dla początkujących.
Kibice Justyny Kowalczyk mogą sprawdzić się na morderczej trasie Haute, która przebiega przez Saas-Fee, Zermatt, Courmayeur i Chamonix. Odcinek 3 kilometrów dziennie potrafi odstraszyć nawet największego zapaleńca biegów narciarskich, tym bardziej, że trasa nie należy do najłatwiejszych. Aby wjechać na samą górę Matterhorn trzeba „pokonać” niemal 13-kilometrową podróż kolejką liniową, która dostarcza wrażeń, a przede wszystkim widoków nie mniejszych niż samo miasto Zermatt. Polecane tak, jak Whistler – każdemu, szczególnie mieszkańcom Starego Kontynentu.
Sankt Anton, Austria
Region Arlberg, to jeden z najbardziej pracowitych regionów Austrii. Nie tylko w sezonie. Najstarsze i najbardziej znane kurorty narciarskie, a także masa przejazdów, jakie oferuje miasto Sankt Anton to tylko namiastka austriackiego, górskiego klimatu. Poza omawianym miastem Austria ma w zanadrzu „kilka” innych miejscowości idealnych do wędrówek narciarskich, a z uwagi na niewielkie odległości pomiędzy nimi, potrzeba niewiele czasu, aby zwiedzić przynajmniej część z nich. Stuben, Zurs czy Lech to miasta, które narciarze uczęszczając na wyjazdy na narty znają bardzo dobrze. Aby dostać się do Sankt Anton, słynącego z jednej z najlepszych szkół narciarskich w Austrii, należy z Vallugi wsiąść do kolejki linowej, która w ciągu pół godziny zabiera nas na szczyt. Nie muszę chyba pisać, że widoki górskie z najwyższej półki gwarantowane? Tutaj także mamy do czynienia z bardzo zróżnicowanymi trasami zjazdowymi, z których każdy narciarz znajdzie coś dla siebie.
Cortina, Włochy
A na koniec – coś na każdą kieszeń. Nie brzmi zachęcająco? A jeśli zdradzę, że to Włochy? Cortina d’ Ampezzo uchodzi za włoskie epicentrum narciarstwa, i to tego najbardziej prestiżowego. Na szczęście tylko w teorii, bo jest to tak naprawdę opcja dla każdego. Po pierwsze – łatwy, przystępny dojazd z Wenecji, prowadzący przez ciut nieprzyjemne, kręte górskie drogi. Nie mniej, nie potrzeba nam auta 4X4, aby się tam dostać. Po drugie – trzy szczyty, które oferują ponad 50 tras, dostosowanych głównie do średnio-zaawansowanych narciarzy. Początkujący także znajdą tu sporo miejsc dla siebie, a najgorzej, siłą rzeczy, mają ci najbardziej doświadczeni. Zjazdy nie są nazbyt wymagające, więc narciarze mający za sobą kilka lat ambitnej jazdy mogą się w Cortinie po prostu… nudzić. Centrum miasta zapewnia noclegi na każdą kieszeń, a do dyspozycji mamy nawet dwu czy trzy gwiazdkowe hotele. Bardziej prestiżowe oczywiście też znajdziemy. Pamiętajmy, że drożej może być zawsze 😉