Nazwa własna brzmi dziwnie? No, może delikatnie. Ale zapewniamy, że jest tutaj co zwiedzać, a cel odwiedzin wcale nie musi być kontrowersyjny. Muzeum może pochwalić się niebagatelną ilością ekspozycji, bowiem zobaczyć można aż 15 tysięcy eksponatów, a prawdziwą perełką w koronie jest zakonserwowana (brzmi co najmniej dziwnie!) w formalinie, bądź jak podają inne źródła – w alkoholu, męskość Rasputina.
Rosyjski symbol seksu, mający ponoć przygody z samą carycą, „pozbył się” swojej godności po śmierci, gdy jedna z jego wielbicielek obcięła jego przyrodzenie, zakonserwowała je w odpowiedni sposób i przesłała do córki nieszczęśnika, która mieszkała w Paryżu. Ta z kolei, nie mając środków do życia postanowiła zarobić na „ojcu”, sprzedając jego najbardziej pożądaną część do antykwariatu, z którego trafił do muzeum.
Przyrodzenie Rasputina opisane jest następująco: Penis Rasputina zamordowanego w Sankt Petersburgu w nocy z 16 na 17 grudnia 1916 roku 28,5 cm. Ale co ciekawe, samo muzeum wcale nie miało szokować czy obrzydzać. Jak twierdzi jeden z właścicieli, doktor Gleb Gurko, początkowo to miejsce miało zupełnie inny cel. – Nie chcieliśmy nikogo szokować, cel był zupełnie inny. Dla naszych pacjentów konieczność wizyty u lekarza stanowi duży stres. Teraz zanim spotkają się z doktorem mogą obejrzeć tę wspaniałą wystawę, rozluźnić się, zrelaksować. Łatwiej przychodzi im opowiadanie o swoich problemach – wyjaśnił dr Gurko.
Petersburg mimo wszystko chyba jednak pozazdrościł Moskwie zabalsamowanych zwłok Lenina, które oglądają chętnie tysiące turystów. Jakbyście szukali tego miejsca, znajduje się ono w budynku kliniki leczenia prostaty i z zewnątrz wygląda całkiem niepozornie.